było gadać... zacząłem o literaturze, ani rusz...
Antoni. To już kłamiesz...
Seweryn. No liznęła tam coś — ale co to znaczy! Napomknąłem o Warszawie — nie była tam nigdy... Więc wszcząłem traktat o prosiątkach, o gąskach, o hodowaniu kurcząt i zdejmowaniu im pypcia, ale papie się to nie podobało i tak znacząco zaczął mrugać i krząkać, jakby się obawiał, żebym nie palnął jakiego ekiwoku.
Antoni. Musiałeś ty tam swoim zwyczajem palnąć co?
Seweryn. Ale nie, jak cię kocham... mówiliśmy najprzyzwoiciej. Po śniadaniu proponowano przechadzkę, a że tam niema ogrodu, więc poszliśmy do obory, z panną naturalnie... i z Dziubalską, zdaje mi się, czy jak się tam nazywa (śmiejąc się). Znasz ty ją?
Antoni. Najpoczciwsza w świecie kobieta, Helenkę wypiastowała.
Seweryn. Więc czy uwierzysz, że Dziubalsia kazała poodsadzać cielęta od krów, zapewne, żeby widok ssącego potomstwa nie wzbudził w pannie jakich zdrożnych myśli. Pokazuje się, że nawet dobrą gospodynią nie będzie. Niewiem na co ją chowają.
Antoni. Pleciesz jak na mękach. Gdybyś ją znał bliżej, tak jak ja, przekonałbyś się, co to tam za brylanciki umysłu i serca mieszczą się pod tą parafiańską, jak nazywasz, powłoką.
Seweryn (szyderczo). Aj!... aj!...
Antoni' (niecierpliwie wstając). A zresztą, kocham ją, no, i dosyć... a że jak się spodziewam, wyczerpałeś już całą serję zarzutów...
Seweryn. Zachowałem na ostatek najważniejszy.
Antoni. Naprzykład?
Seweryn. Goła.
Antoni. Oh!
Seweryn (przedrzeźniając) Oh! — dobre sobie to: oh!... powiadam romantyk jesteś, my się nigdy nie zrozumiemy, zanadto się różnimy w pojęciach...
Antoni. Nie moja wina, jeżeli zamiast serca, masz w piersiach kawał mięsa.
Seweryn (wstając). Mój drogi, czy mam, czy niemam serca, o tem nie możesz sądzić... kto wie, czy też w gruncie nie jestem innym, jak się wydaję...
Antoni. Więc maskujesz się, czy co?...
Seweryn. Wiesz, że zależę od ciotki, i że za obietnicę zapisania mi majątku, należy jej się coś odemnie.
Antoni. Więc cóż, to jakoś nie jasno dla mnie...
Seweryn. Gdy stanę na pewnych nogach, wtenczas i dla serca może się coś znaleść, a tymczasem...
Antoni. A tymczasem, ponieważ to co nazywasz sercem libertynie, jest poprostu temperamentem, masz dla rozrywki Mańkę, — rozumiem!
Seweryn (oglądając się). Cicho! co ty gadasz?
Antoni. Ej, ty będziesz miał na sumieniu tę dziewczynę.
Seweryn (z fanfaronadą). Ale ładna, co?
Antoni (ironicznie). Dobrą opiekę znalazła... a wszakże to nawet jakaś kuzynka podobno.
Seweryn (dowcipkując). Ciotka ją zaniedbuje cokolwiek, ale zato we mnie ma...
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/51
Ta strona została przepisana.