mąż poróżnił się z tego powodu z bratem, chociaż była już chwila, że uwiedziony jego radami chciał zerwać i żądał odemnie zwrotu podarowanych mi brylantów po pierwszej żonie... ale zawiódł się pan brat! uparłam się i brylantów nie oddałam...
Rejent (ironicznie.) I tym sposobem małżeństwo przyszło do skutku...
Żegocina. Pomimo intryg braciszka... o... bo to intrygant!... nie uwierzyłbyś pan jaki intrygant.. a przytem gbur... prosty szlachcic, gdzieś za piecem chowany; uszy zatykać, gdy zacznie dowcipkować po swojemu... wystaw pan sobie, że nie był nawet na pogrzebie! i teraz ma się tłómaczyć, że odebrał list, dopiero w tydzień po ceremonii. Czyż to moja wina? niech sobie ma pretensje do poczty, że list szedł tak długo.
Rejent. Prawdę powiedziawszy... e... e... e... w takim wypadku należało dać mu znać umyślnym posłańcem.
Żegocina. Rejencie! nie oskarżaj mnie... (z emfazą.) w takiej chwili! gdy ręka Boska dotknęła mnie tak okropnym ciosem! mogłażem nie stracić głowy?
Rejent. Głowy tracić nigdy nie trzeba. (po chwili.) Cóż pani teraz zamierzasz?
Żegocina. Siadaj rejencie i posłuchaj mnie (siadają.) a najprzód powiedz mi, czy mię uważasz za chciwą?
Rejent. Dobra pani... e... e... e... każdy, mimo przykazań boskich, lepiej życzy sobie, niż bliźniemu swemu... jeżeli to jest wada... to wspólna wszystkim ludziom. Jednakże są wypadki...
Żegocina. Chcesz mi zapewne powiedzieć, że z tego co mi prawo naznacza, mogę żyć wygodnie?
Rejent. Hm... wyobrażenie życia wygodnego, zależy od wymagań, przywyknień.
Żegocina. Oh! rejencie, jeżeli kto, to ja jestem przywykłą do wygód, i powinnam mieć wymagania. Mój mąż kochając mnie szalenie, nie odmawiał mi niczego, pieścił, słuchał, psuł mnie... Pomimo to, jeżeli sądzisz, że mi chodzi o ten majątek dla siebie, to się grubo mylisz (rozrzewniając się stopniowo) straciwszy najpiękniejsze lata obok człowieka, dla którego się poświęciłam, zestarzała przed czasem, poprzestałabym na najmniejszej schedzie i ofiarowawszy swoją krzywdę panu Bogu, usunęłałabym się od świata. Lecz idzie mi o mojego Sewerynka, o dziecię mojej rodzonej siostry...
Rejent. Czy e... e... e... ten drugi...
Żegocina. Muszę ci się wytłómaczyć z tej słabości. Moja siostra poszła z miłości za człowieka, który nie umiał jej szanować, chociaż na pozór kochał ją do zaślepienia, nie wahał się poświęcić jej dla urojonego obowiązku. Wszystkie jego czyny były szalone i nareszcie uciekł za granicę, przecinając sobie możność powrotu i zostawiając... (melodramatycznie.) ah, rejencie, zostawiając żonę i dwóch synów prawie w nędzy... (dawnym tonem.}. Mój mąż, kochając mnie szalenie, był tak poczciwy, że zajął się moją rodziną. Gdy siostra wkrótce umarła, Antoniego oddał do szkół, a potem
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/58
Ta strona została przepisana.