Tykalska. Ale cóż znowu...
Rejent. Ładna panienka... (po chwili.) Pan Seweryn... e... e... e...
Tykalska (patrząc mu w oczy.) Co, pan Seweryn? mój panie, dlaczego pan przytykasz do niej Sewerynka? ciekawam bardzo.
Rejent. Tak mi jakoś przyszło na myśl...
Tykalska. Nie ładnie (po chwili.) Chociaż, żebyś pan wiedział to, co ja wiem... ho!... ho!... tylko że nie mogę powiedzieć.
Rejent. Jakto? tajemnica?
Tykalska. A nie inaczej. Powiadają, że kobiety mają długie języki, ale to bajki mój panie, nie jeden mężczyzna większy papla, niż dziesięć kobiet...
Rejent. I to się trafia, dobra pani.
Tykalska. Już nie trzeba, jak mój Tobunio nieboszczyk, co to była za poczciwa dusza, powiadam panu... ale taki baba, niech Bóg broni!... jak co wiedział, to zachorowałby, żeby w ten moment nie wypaplał... Ja bym panu zresztą powiedziała, ale gdzież to!...
Rejent (ironicznie.) Jeżeli sekret, nie narzucam się wcale... e... e... e... bądź co bądź, kobieta umiejąca dochować tajemnicy jest rzadkością, którą umiem uszanować...
Tykalska. Kiedy tak, to panu powiem, bo wiem, że nikomu nie powtórzysz (po chwili tajemniczo.) Trzeba panu wiedzieć, że Sewerynek z Mańką mają romans...
Rejent (udając zdziwienie) Pfiu, proszę!...
Tykalska. Jakem poczciwa!... oho, mnie nie oszukają... tylko cicho... na miłość boską... bo jakby to doszło do siostruni...
Rejent. Pani Żegocina ma zapewne inne plany?..
Tykalska. Nie mówię nic na to, że zapewne wszystko mu zapisze, bo to gagatek mój panie... niech sobie ma... i owszem! ale właśnie cóżby to szkodziło, żeby się niebożątka pobrali.. powiedz pan sam...
Rejent. Już to panie lubicie swatać, to rzecz wiadoma..
Tykalska. Ładnie patrzeć, jak się takich dwoje dzieciuchów kochają... (po chwili) ja poszłam za Tobunia tylko z przywiązania i nie skarżyłam się nigdy, chociaż był goły, jak kapucyn... bieda była taka, żeby siekierą nie urąbał...
Rejent. Dobra pani, wzajemna miłość, to skarb największy, miałem żonę, to wiem.
Tykalska. Jeżeliby siostrunia nie chciała o nich wiedzieć, to ja jednak znajdę na to sposób... znajdę, jakem poczciwa!...
Rejent. Miałabyś pani zasługę przed Bogiem, ale jakiż to sposób?
Tykalska. O, mój panie, co tam będę się legitymować.. (więcej do siebie.) kiedy powiadam, że znajdę, to znajdę... Co miało być dla samego Anteczka, to podzielę na dwoje.
Rejent. Czy pani masz jakie kapitały?
Tykalska. Może i mam (zamyśla się i uśmiecha do siebie.)
Rejent (n. s wstając.) Domyślałem się, że baba gra komedję... ów kapucyn... Tobunio musiał jej zostawić coś grosza... procenciki sobie ciuła a siostruni siedzi na karku (głośno.) Nie wkradam się w zaufanie pani, ale zwrócę uwagę, iż może fundusze jej są źle ulokowane, niepewne... jako prawnik,
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/74
Ta strona została przepisana.