Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/83

Ta strona została przepisana.

mamę kocham... tak samo jak wtenczas, gdy Antoni mi się oświadczał.... ale co za różnica.... wtenczas oboje drżeliśmy jak listeczki... on — niewiem, ale ja nic nie widziałam przed sobą... nawet jego... ale ten... chłód wiał od niego!.. komedjant przebrzydły!... (po chwili). Cha! ha! ha! on mówił o pociągu od pierwszego spojrzenia... myślał, że mię tem rozbroi... e! pokazuje się, że na zimno mężczyzna nie jest wcale niebezpieczny. (z rękami założonemi na piersiach przechadza się dumnym krokiem wzdłuż sceny).

SCENA III.
Helena. — Damazy.

Damazy (z fajką, — wchodzi drzwiami środkowemi i spostrzegłszy Helenę, staje i prowadzi za nią oczyma, ona przechodzi parę razy, nic nie widząc, spostrzegłszy go, gdy się podsunął bliżej, staje przed nim, dygając i klaszcząc w ręce z oznakami ukontentowania, on ją bierze za rękę). Bardzo dobrze, żem cię tu przydybał samą, mamy z sobą panie mości dzieju na pieńku.
Helena (n. s.) Oho!
Damazy. Siadajno. (idą do kanapy).
Helena (rozsiadując się w tem samem miejscu gdzie poprzednio (n. s.) Będzie druga scena.
Damazy. Muszę się raz rozmówić z tobą, raz, jak pan Bóg przykazał.
Helena (z żartobliwą powagą.) O cóż idzie?
Damazy (ostro, tupnąwszy nogą.) Cóż to za miny jakieś! słuchać co powiem! tak! o! (bierze ją za rękę i sadza bliżej siebie.)
Helena (n. s.) O! z tatunciem będzie gorzej (całuje go potulnie w rękę.)
Damazy. Moja kochana, wolałbym mieć dziesięciu chłopców, jak jedną dziewczynę, panie mości dzieju.
Helena (z przymileniem) Jakto? mnie? mnie?... i tatuncio to mówi?
Damazy. Tak, ja mówię i nie cofnę!
Helena (j. w.) Dlaczegóż to?
Damazy. A bo tyle mam z tobą kłopotu, sam nie wiem jak zrobić i czego się trzymać... to pan Antoni... to pan Seweryn, to znowu pan Antoni!...
Helena. Jakto? taka ze mnie bałamutka?
Damazy. O! dajno pokój, bo z tych karesów, będę taki mądry jak byłem... a ja muszę raz wiedzieć co po czemu... Najprzód zaczął bywać u nas pan Antoni... spostrzegłem zaraz, że to nie na darmo i że ty niby jakoś miałaś się ku niemu (Helena spuszcza oczy) pomyślałem sobie: hm, chłopiec poczciwy, nie wiele wprawdzie ma, ale pracowity, rządny... jakby przyszło do czego, to niechże się dzieje wola Boża! (Helena całuje go w rękę.) Za pozwoleniem!... Chciałem cię tedy wybadać; pytam się prosto z mosta; jakże ten Antoś panie mości dzieju? a ta: (przedrzeźnia) fiu! fiu! ach dla Boga! czy ja wiem! jeszcze czego i bądźże tu mądry.
Helena (z żalem.) Tacio zawsze tak ze mną.
Damazy (niecierpliwie.) Cicho! słuchać! więc wyperswadowałem