Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/91

Ta strona została przepisana.

pan zaprzęgać czemprędzej... tatuńcio taki zły!....
Antoni. Na kogo... o co?
Helena. Musisz nas pan odwieść bo my tu nie mamy koni (niecierpliwie) przecie pan wiesz, żeśmy przyjechali stryjenki ekwipażem...
Antoni. Ale dobrze! tylko dokąd? do domu?
Helena. Do domu... do nas... razem pojedziemy, z panem będę spokojniejszą.
Tykalska. Ależ Helenko, zastanów się, (do Rejenta) mój panie, idź pan tam, zobacz o co to poszło?..
Rejent. A dajże mi pani spokój! kto mi każe kłaść palce między drzwi.
Helena. Mój złoty panie Antoni! ja tylko do pana mam zaufanie... (ciszej) powiedziałam ojcu, wszystko będzie dobrze, każ pan zaraz zajechać, potem wyprowadzimy ojca z tamtąd.
Antoni. Z kąd?
Helena. Od stryjenki... tak jej tam coś wymawia... o jakiś testament... stryjenka zaczęła mdleć, ale dała pokój.
Antoni. (z uśmiechem.) No, to nic strasznego.
Helena. Jakiś pan szkaradny, śmiejesz się, a ja się cała trzęsę...
Antoni. Ale uspokój się pani.. jedziemy zaraz, skoro pani sobie tego życzysz, (ciszej) wywiozę mój skarb.
Helena. Jaki skarb? a! dobrze, dobrze, tylko prędzej mój panie kochany... już ja taka będę panu wdzięczna...
Antoni (cicho). A ojciec?
Helena. Już na wszystko przystał... (popycha go) prędzej... prędzej... (Antoni wychodzi środkiem, do Tykalskiej) moja paniusiu, ja tam w paniusi pokoju zostawiłam rozmaite rzeczy. (słychać podniesione głosy Żegociny i Damazego.)
Damazy (za sceną). Proszę natychmiast o konie!
Helena. Ach! dla Boga! idą tutaj, i tak się kłócą!
Damazy (wchodząc z lewej) Hela! pójdź... jedziemy!... nie mamy już tu co robić, (wychodzi z nią środkowemi drzwiami.)
Tykalska. Chryste Jezu! (chce wyjść za nimi, ale wraca zobaczywszy siostrę).

SCENA X.
Rejent, Tykalska, Żegocina, z lewej strony, wsparta na Sewerynie, potem Mańka, potem Genio.

Żegocina (melodramatycznie) W moim domu, w moim własnym domu, słyszeć takie inpertynencje! za tyle lat poświęceń, doczekać takiej nagrody!... o! ale jeszcze mnie nie wypędzili z tąd (do Seweryna) gdzie mój flakonik?...
Seweryn. Zaraz Mańka przyniesie...
Żegocina. Mańka!
Mańka. (wchodząc z lewej) Oto jest...
Żegocina (ze złością ucinanym głosem) Precz! precz z mego domu!
Tykalska. (łamiąc ręce) Siostruniu! (do Seweryna). Sewerynku brońże ją....
Seweryn. (n. str.) Dobrzebym się wybrał!...
Żegocina (j. w.) Jaszczurkę, jaszczurkę wychowałam... nic poczciwego teraz nie ma! na nic nie można rachować!... precz!...