Ta strona została uwierzytelniona.
oddech stał się miarowym i chłopiec zasnął cicho. Tylko przez sen wyrywały mu się westchnienia i słowa wymawiane po polsku:
— Ojcze!... Matko!...
Jeńcy.
Gwiazdy ukazały się już nad Andami, gdy chłopiec zbudził się i usiadł na swojem posłaniu z mchów miękkich.
— Teraz czas! — szepnął.
Zostawił karabinek, opatrzył duży nóż, zwany z hiszpańska machete i począł przekradać się ostrożnie w stronę wsi.
Robił duży krąg i bacznie uważał, czy nie napotka kogo. Obawa była jednak próżna, Indjanie, zwłaszcza ci, którzy zamieszkują góry, pełni są przesądów i rzadko kiedy, bez istotnej potrzeby, zapuszczają się nocą w wąwozy górskie. Jeżeli zaś znajdą się w górach, noc całą