Ta strona została uwierzytelniona.
a potem ruszycie dalej. Konie dla was mam i żywność.
— A ty z nami nie pojedziesz?
— Nie wiem! — odrzekł zcicha Azupetl i poszedł naprzód, wskazując drogę.
Szli długo, wrzawa we wsi gasła za nimi w coraz większej odległości... Nareszcie po wielu zakrętach dotarli do jaskini.
— To tutaj — rzekł Azupetl — odpocznijcie do rana, ja będę czuwał.
W górach.
Ledwie świt zabarwił różowo wierzchołki Andów, które poczęły się mienić wszystkiemi barwami tęczy, gdy Azupetl wymknął się z jaskini, zostawiając w niej obydwóch śpiących więźniów.
— Niechaj śpią jeszcze — szepnął — będą potrzebowali sił. Ja muszę rozejrzeć się w górach i sprawdżić[1], czy nam nic nie grozi. W nocy moi przybrani bra-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – sprawdzić.