zi niebezpieczeństwo: czy należy się posunąć czy cofnąć! Krew zakrzepła w żyłach podróżnych. Wtem zajaśniała błyskawica i Chodzik z przerażeniem ujrzał wiszącą tuż na krawędzi, niemal nad głową olbrzymią lawinę skalną. Bryła kołysała się, jak gdyby z zamiarem silniejszego uderzenia. Jeszcze chwila, a chłopiec byłby zmiażdżony.
Okrzyk przerażenia zamarł w piersiach d-ra Mańskiego i Piotrusia. Zdawało się, że niema ratunku dla Chodzika. Ale „śmieszny ten pokraka“, jak go nazywała Bartosiowa, odznaczał się właśnie tem, że nigdy nie tracił fantazji i przytomności. W jednej też chwili powziął postanowienie. Ściągnął konia za uzdę, a przestraszony rumak stanął dęba.
Bryła w tym momencie runęła u stóp zwierzęcia i potoczyła się dalej.
Chodzik był uratowany.
Nie było czasu na objawy radości. Raźniej tylko i żwawiej posuwano się naprzód, aż wreszcie po kilku jeszcze zakrętach droga wyprostowała się, lecz poczęła zbiegać w dół dość stromo.
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/038
Ta strona została uwierzytelniona.