tygodniowym poście. A tu tylko wody w bród: i na ziemi i w chmurach i za kołnierzem, a o jedzeniu nic nie słychać. Bodaj taką podróż!...
— Masz rację — odezwał się Piotruś. — Nocą już dalej nie ujedziemy. Trzeba znaleźć znowu jaką kryjówkę, spocząć i przenocować. Tylko teraz musimy zejść z koni, bo zwierzęta nie utrzymają się na śliskiej drodze.
Wędrowcy zeszli też z wierzchowców i prowadząc je za uzdy, poczęli spuszczać się w dół za przewodnictwem Piotrusia. Ten zaś po drodze.[1] myszkował wśród przydrożnych zarośli, upatrując kryjówki.
Za chwilę wszyscy trzej nasyceni spoczywali na miękkich mchach jaskini.
Poświęcenie.
Ranek po burzy wstał dziwnie piękny i wesoły. Tylko mgła z przesyconej wilgocią ziemi rozwieszała się długiemi welonami po górach.
- ↑ Błąd w druku; zbędna kropka kończąca zdanie.