z Chodzikiem, prowadząc jego konia na luzaka, przemknęli wichrem około Aymarów, i zdążył im nawet przesłać pożegnanie.
Teraz wypadło mu zwrócić uwagę Aymarów wyłącznie na siebie. Na szczęście zapatrzeni w niego Indjanie nie spostrzegli ucieczki dwóch prawdziwych swoich jeńców, a wystrzał Chodzika wzięli za jeden z wystrzałów, skierowanych ku Piotrusiowi. Ten nawet z umysłu zachwiał się, udając, że jest raniony. Z okrzykiem radości i zwycięstwa Aymarowie zaczęli wspinać się ku zbiegowi, ten jednak nie myślał bynajmniej upadać, lecz szybko począł posuwać się dalej, to ginąc za załamkami skał, to ukazując się rozgrzanym pościgiem Aymarom.
Powiedzieliśmy, że Piotruś nie działał bez planu. Kołując w górach, zbliżał się on do miejscowości, którą sobie przedtem upatrzył.
Było to cmentarzysko Indjan, jedno z tych właśnie, które zapragnął zwiedzić dr. Mański i które się stało przyczyną jego ujęcia przez Aymarów. Cmentarzysko
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/048
Ta strona została uwierzytelniona.