Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

podgórzy i jechać wciąż ku południowi i zachodowi słońca. Ot tak!
I wskazał ręką w stronę południowo-zachodnią horyzontu.
— Ale teraz dosyć roboty. Jeszcze chwilę a umrę z głodu. Ohe, vaqueros — zawołał rozkazująco — andelante!... Pablo czeka nas z obiadem.
I pocwałowali do biwaku, który widoczny był zdaleka wysokim słupem dymu. Dym ten przypomniał głód i Piotrusiowi, chociaż wiadomość o d-rze Mańskim i poczciwym Chodziku zagłuszyła w nim go przez chwilę zupełnie.
W niespełna pół godziny siedzieli już wszyscy u wesołego ogniska, i jedli soczystą wołowinę, krając ją długiemi nożami, machete, wprost z ćwierci, obracającej się wolno na rożnie.







ROZDZIAŁ X.

Niespodziewana przygoda.


Piotruś niedługo zabawił wśród vaquerosów. Odwiedził ich corral, t. j. zagrodę