Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

w młodzieńczej pamięci — wspomnieniom.
Wysoka trawa usuwała się przed nim, odurzając go zapachem ziół, on zaś przebiegał okiem po zielonej powierzchni tego olbrzymiego morza i rozmarzał się coraz więcej...

..........


Podróż jednostajna i uciążliwa trwała już parę dni, lecz Piotruś zaczął się widocznie zbliżać do celu. Od czasu do czasu napotykał ślady pól uprawnych i gajów, świadczących, że w pobliżu znajdować się powinno jakie gospodarstwo zamożnego haciendera, którzy zdala od miasta mieli swe folwarki i wille.
Właśnie w jedno południe Piotruś wstąpił do takiego gaju, spętał konia, zakąsił nieco ze swoich zapasów i rozciągnięty na trawie, zatopił się w myślach. Jak zwykle, rozmyślał znowu o swych towarzyszach i tych „nieznanych swoich“, do których obiecano go zbliżyć, a może oddać go już na zawsze...
Nagle — w dość znacznem oddaleniu — zobaczył małą dziewczynkę o zło-