Piotruś uśmiechnął się smutnie.
— Zwano mnie Azupetl u Aymarów, a teraz zowią mnie Pedritto... Niewiele to wam powie... Ale mam dla was ukłony od don Cezara z llanosów.
— Trzebaż mi to było odrazu powiedzieć — zawołał żywo majordomo. — Kogo don Cezar poleca, musi być poczciwy chłopak. Nie puszczę cię tak na sucho, caballero. Na haciendzie znajdzie się dla ciebie i zraz dobrej pieczeni i butelka wina. Poznasz też i naszego pana, don Alonza, któremu wyświadczyłeś nie dającą się rzeczywiście opłacić usługę. Toż on uwielbia swoją jedynaczkę donnę Rositę! Już bądź pewny, że don Alonzo oceni należycie twoją szlachetność i zdoła cię w inny sposób wynagrodzić.
Mayordomo rozgadał się i coraz goręcej zapraszał Piotrusia w gościnę, ten jednak nie dał się skłonić do zmiany zamiaru.
— Serdecznie dziękuję wam za gościnność — rzekł — ale tym razem korzystać z niej nie mogę. Spieszę się do Bogoty, a do wdzięczności senora Vasqueza nie roszczę żadnego prawa.
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.