Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

memu chodziło przecież o jak najrychlejsze spotkanie się z dr. Mańskim.
Uspokojony, skręcił konia w gęstwinę, przywiązał go tak, aby zwierzę mogło swobodnie szczypać trawę, sam owinął się w poncho i legł na murawie. W chwilę potem, nim zdążył o czemkolwiek pomyśleć zasnął snem kamiennym.

..........


Jakkolwiek Piotruś obiecywał sobie spać tylko parę godzin, jednakże widać nie brał w rachubę swej młodości, która ma sen twardy, zwłaszcza po dłuższem fizycznem znużeniu. Słońce dawno też już weszło na niebo i dosięgło niemal połowy swej drogi, zanim chłopiec się obudził.
Zerwał się zaraz i posiliwszy się naprędce, począł szykować konia do dalszej podróży. Wkrótce był gotów i ruszył dalej w llanosy.
Tu jednak zatrzymał się chwilę. Wiedział, iż należy kierować się wciąż ku południo-zachodowi i kierunku tego trzymał się dotąd. Czy jednak nie zbłądził mimowolnie, zboczywszy zanadto albo w jedną albo w drugą stronę? Niepokoiło