Dość będzie, jeśli zabiorę mu konia i te łachmany... Powiedzą, że został ograbiony przez włóczęgów. I tak jest trochę poturbowany, bo, jak widzę, rozbił sobie głowę o kamień... Jeśli nie wstanie, tem lepiej — ja go nie zabiłem!...
Wypowiedziawszy te posępne słowa, Maxtla ujął konia Piotrusia, ściągnął z chłopca poncho, zabrał jego węzełek i zniknął w gęstwinie.
Piotruś pozostał sam jeden z krwawiącą głową, leżąc wśród traw, które kołysały się nad nim smutnie.
Ratunek.
Po drodze z llanosów do Bogoty kłusowało dwóch jeźdźców.
Jeden z nich na ładnym i starannie utrzymanym koniu rasy angielskiej ubrany był w zręczny i wytworny ubiór hiszpański, drugi zaś nosił zwykłą odzież peonów. Pierwszy w ciemnej swej kurtce, ujętej ponsowym pasem, wyglądał na