go, jak mi się powiedzie. Czekając na was i będąc jeszcze bardziej zły, niż teraz — bo widział to kto, żeby tak narażać swe życie, jak nasz zacności doktór! — spenetrowałem wszystkie drogi i jeśli spotkam tego smyka, to go za uszy przyciągnę i odrazu nauczę pośpiechu. Także mi panicz, żeby na siebie kazał czekać!
Chodzik chciał jeszcze prosić i począł przekładać, ale Mateusz był nieubłagany: kazał mu wracać do pałacu don Carlosa, sam zaś skręcił w ulicę i skierował się zaułkami ku llanosom.
Podejrzenia Mateusza.
Mateusz, wydobywszy się z miasta, ruszył znaną sobie drogą wśród przedgórzy i wkrótce począł się spuszczać ku llanosom. Tu zawahał się nieco, lecz przypuszczając, że ten, kogo szuka, może się znajdować lub nawet błądzić w szczerym stepie, skierował się w głąb llanosów. W ten sposób ominął właśnie dro-