I złożywszy papier, począł go znów skrupulatnie składać w kopertę.
— A co napisał campeador? (dowódca) — zapytał ciekawie Maxtla.
— E, ty tam tego nie wiesz, to stara historia! Ja co innego. Maczałem w tem trochę palce, więc powinno mi się nawet coś okroić. Niedarmo wybrał mnie Juarez na pośrednika. Widzisz, przed kilkunastu laty, kiedy don Carlos przybył po raz pierwszy do Bogoty z Brazylji, Juarez załatwił mu delikatną sprawę... Chodziło o odwiezienie pewnego chłopca do Aymarów — na wychowanie... Juarez spełnił swoją misję, ale zdaje się, że sprytny Niemiec — bo don Carlos jest właściwie Niemcem — nie uregulował należycie swoich rachunków. Odtąd Juarez miał z nim na pieńku, tem więcej, że don Carlos pragnął kilka razy pozbyć się niemiłego świadka. Teraz więc w liście podaje okrojony dawniej rachunek i prosi jak najpokorniej o uregulowanie... Ha, ha, ha, tylko prosi!
Zaśmiał się Hiszpan, a Maxtla zawtórował mu wesoło.
— A jaki tam rachunek? — zapytał.
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.