— Potem spotkałem znowu jakiegoś strangero (cudzoziemca) w stepie. Zdaje mi się, że go znam, ale miał swój kłopot: szukał muła. Opowiedziałem mu historię o zgubieniu don Fernanda, ale podejrzewam go, że niezupełnie mi uwierzył. W każdym razie miał zamiar mnie śledzić i z pewnością włóczy się po stepie, szukając moich śladów. Dziś już nie zawiadomi don Carlosa, a jutro, jak zapowiedziałem, sami przyniesiemy stroskanemu ojcu wiadomość o jego synu. Nieprawdaż, senor Tejada? he, he, he!..
— No, ale dosyć odpoczynku — przerwał Hiszpan, nazwany senor Tejada — czas w drogę. Dziś wypadnie przenocować a Juana, aby tylko w oberży jego nie znalazło się zbyt wielu obcych gości.
— Byłem tam już — rzekł Maxtla, który przemilczał, że nawet sprzedał tam konia Piotrusia i jego zawiniątko — sami swoi.
— To także mała pociecha — mruknął Tejada — teraz najlepiej nie wtajemniczać nikogo w nasze sprawy.
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.