Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

poradzi, co uczynić. Byleśmy go tylko nie zastali śpiącym.
— E, pan doktór siaduje długo nad swojem pisaniem. Pewno i teraz coś robi.
Już też zbliżali się do miasta, które w świetle księżycowem poczęło rozbłyskać wieżami i dachami swych domów. Pustemi ulicami przemknęli się szybko do centrum miasta, gdzie stał pałac bankiera don Carlosa. Ciemno już było wszędzie, tylko w bocznej oficynie błyszczało oświetlone okno.
— A co! pan doktór nie śpi — szepnął Chodzik.







ROZDZIAŁ XVIII.

Poseł bandyty.


Nazajutrz dość wczesnym rankiem konny jeździec wjeżdżał na dziedziniec pałacu don Carlosa.
— Excellenza w domu? — spytał nadbiegającego peona.
— Tak, ale nie przyjmuje o tak wczesnej godzinie.