Tejada pewnym krokiem skierował się ku gankowi i poszedł ze służącym, prowadzącym go przez szereg obszernych komnat. Peon zatrzymał się przed gabinetem i oświadczył uprzejmie:
— Senor wejść raczy. Excellenza czeka.
Tejada z wytwornością rycerską zapukał i na głos zapraszający „intrate“ (wejdźcie) drzwi otworzył.
Na środku pokoju stał człowiek wzrostu średniego w surducie, z twarzą wygoloną, bez zarostu, z oczyma bystremi lecz niespokojnemi — i patrzał na wchodzącego.
— Senor przynosisz mi wieści od syna? — zaczął. — Mów prędzej i chciej zrozumieć niepokój ojca...
Nagle cofnął się i zawołał z nieukrywaną trwogą:
— Tejada!
— On sam! — pokłonił się nisko bandyta, zamiatając kapeluszem po podłodze.
Don Carlos cofnął się szybko do biurka i chciał odsunąć szufladę.
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.