Piotruś stał ze spuszczonemu oczyma, nic nie odpowiadając, twarz mu się tylko mieniła nieco, po raz pierwszy bowiem usłyszał, że don Carlos nietylko wie o jego pochodzeniu, lecz i przyłożył rękę do jego porwania.
W duszy też jego budził się jakiś bunt, który chłopiec całą siłą woli stłumić usiłował.
Spostrzegł to Juarez, gdyż odezwał się zaraz:
— Aha, budzi się w tobie nienawiść! Tem lepiej. Czekaj, dam ci dla niej ujście. Będziesz stróżował don Fernanda, a pamiętaj, że to syn twego gnębiciela i złodzieja twojej rodziny. Strzeż go, jak oka w głowie.
Potem, klasnął w dłonie, i zawołał do stojących zdala towarzyszów:
— Oto nowy nasz kompan, Pedrito. — Jak się załatwimy z don Fernandem, odbędziemy z nim formalności przyłączenia do towarzystwa. Teraz dajcie mu jeść, jeśli głodny, i przystawcie go do strzeżenia tego hiszpańskiego uczonego. A gdzie Fernando?!
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.