— Nic ci darować nie potrzebuję — odezwał się słabym głosem don Carlos. — To ty raczej... Ale siadajcie panowie, jesteście mi potrzebni wszyscy.
— Może pozwolisz panie, że cię wpierw zbadam... Byłeś już przedtem rozdrażniony nerwowo, to zapewne atak przejściowy — zaczął dr. Mański, ale don Carlos przerwał mu zaraz:
— Nie, nie, doktorze! nic mi nie jest... Potrzebny mi jesteś nie jako doktór, lecz jako świadek.
A widząc, że reszta obecnych chce się usunąć, dodał:
— Zostańcie i wy, panowie. Obecność wasza przyda się także.
Kiedy zaś wszyscy zajęli miejsca w milczeniu, don Carlos, odetchnąwszy głęboko, tak zaczął:
— Będziecie świadkami mojej spowiedzi, ty synu i wy panowie... Dotknął mnie palec Boży przez tego oto chłopca (tu wskazał na Piotrusia) i przypomniał słowa Chrystusa: „Miłuj bliźniego jak siebie samego“... Jam niestety o tem nie pamiętał, a ten biedny chłopiec, wychowany przez dzikich, snać owe słowa
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.