wyssał z piersi matki, bo zachował je niepokalane. Ocalił mi syna, a ja...
Tu bankier zakrył sobie twarz rękoma i dopiero, po chwili ciągnął dalej:
— Pochodzę z Poznańskiego i jestem Niemcem. Nazwisko moje Karl Schultze. Z pomocą komisji kolonizacyjnej osiedliłem się w Poznańskiem, ale nie wiodło mi się wśród ludności tamtejszej, którą nienawidziłem i która nawzajem ode mnie stroniła. Mniej więcej przed 20 laty podczas gorączki emigracyjnej wyruszyłem za ocean do Brazylji, gdzie nabyłem za resztę swych pieniędzy kolonję w stanie St. Catharina w Paranie. W sąsiedztwie osiedlili się Matusikowie z pod Kruszwicy, polscy włościanie poznańscy...
Mateusz zerwał się z krzesła:
— Józef Matusik i Kaśka Matusikowa, znaliście ich panie?
— Znałem, znałem — westchnął don Carlos. — Byli to włościanie zamożni, ale gospodarowali trochę po polsku, nie oglądając się na jutro... Ja... pomagałem im — dawałem pieniędzy… na procent... wysoki... Na lichwę — dodał ciszej.
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.