— Ojcze! — jęknął Fernando, zasłaniając sobie rumieniec na twarzy.
— Zadłużyli się u mnie... Mieliśmy spór o część kolonji, którą mi niejako oddali tytułem zastawu. Wreszcie przyszła epidemja i oboje pomarli.
— Pomarli, powiadacie panie? — westchnął Mateusz. — Panie świeć nad ich duszą... Toż to będzie biadać Bartosiowa, bo to jej krewniacy. Ale przecież został się syn.
— Tak, został się kilkoletni Piotruś — ciągnął dalej opowiadanie swoje don Carlos. — Mnie jako najbliższemu sąsiadowi władze powierzyły opiekę prawną. Wtedy — tu bankier zaczął coraz ciężej oddychać — wtedy sprzedałem grunt i, wziąwszy sporo gotówki za swoją kolonję i Matusików, przeniosłem się do Bogoty. Żona mi dawno umarła, miałem jednego syna, ciebie, Fernando... Chciałem być bogaty, za jaką bądź cenę bogaty...
— Ojcze! — znów jęknął Fernando.
— Prowadziłem tu różne operacje i dorabiałem się grosza. Fortuna moja rosła, a wtedy zetknąłem się, na moje
Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.