Ta strona została uwierzytelniona.
jej pociechy niż wymówek. Niech Bóg będzie z wami.
I cicho wymknęli się z komnaty, w której z twarzą ukrytą w poduszkach leżał bankier, a syn jego stał na środku z załamanemi rękami.
Niewiele pozostaje nam do opowiedzenia.
Po wyjściu od don Carlosa Piotruś był jak oszołomiony. Zrozumiał teraz swoją przeszłość, pojął w niej rolę don Carlosa, ale zrozumiał jednocześnie, że jest sierotą. Oczy zaszły mu łzami, usta drżały, a ręka dygotała w uścisku, w którym ją trzymał poczciwy Chodzik, powtarzając naprzemian:
— Nie płacz, senor... nie płacz, Piotrusiu...
Tak dostali się do mieszkania doktora Mańskiego, zajmującego dość odległą oficynę pałacu.