Strona:PL Bogusławski - Cud czyli Krakowiacy i Górale.djvu/15

Ta strona została przepisana.

Ale w górę nie mozna, a dzwi odemłyna
Zamknęła wej macocha, by snać starowina
Ociec nie wysedł patsyć, kędy ona chodzi,
Bo jak wejcie uwazam, ze ona coś godzi
Na jakiegoś jamanta, s którym się wej wdaje,
A musi jus mieć kogoś, bo raniutko wstaje,
I biega za stodoły –

Jonek (do Stacha cicho.)

Ciebie pewnie suka,

Stach (do Jonka.)

Nie mówze nic.

(do Basi)

Idź Basiu, bo cię matka sfuka,
Najlepiej idź do karcmy pomiędzy dziewcyny,
Tańcują tam, bo Pawła dzisiaj zaślubiny,
Mają tu psyjść i ojca prosić na wesele
Ty se tes potańcujes z niemi – potem śmiele
Psyjdzies, pomiędzy gośćmi nie będzie cię łajać.

Basia

Bywaj zdrów:

(Odchodzi.)
Stach.

Ty tes Jonku psestań psecie bajać,
Gdyby dziewucha zwęchła to matki zaloty,
Miałzebym potem w domu cartowskie kłopoty;
Idź za nią, wsak ty druzba, ty mas tańce wodzić.

Jonek.

Pochlebiaj matce Stachu, bo ci moze skodzić,
Nie zawadzi dla zysku osukać nawjasem,