I wy dziewki co w panieństwie swoje troski macie
Lec w małzeństwie są roskose, których wy nieznacie.
Psyjdzie jesce kłopot taki,
Kiedy cię obsiędą dziatki,
Natencas będzies slochała,
Ześ się panną nie została.
Chmiel się ksewi, jabłoń rodzi i gniezdzą się ptaki
By się wsytko nie mnozyło, nie byłby świat taki,
Nikcemne są takie dziewki, djabła niewartają,
Co się same tylko włócą, a męzów nie znają.
Dosyć już tego chłopcy, łepskoście śpiewali,
I my tes nie najgozej Zośkę wyhasali;
A wy druchny składnieście tes nad nią płakały,
Choć to takiego płacu i wy byście chciały.
Teras pódźwa do karcmy, jak śniadanie zjemy,
To się wej Panie Bartku s sobą rozmówiemy.
Bo mamy coś powiedzieć, dla dobra waszego.
Dalej duda, zagraj nam marsa wesołego,
Pódźwa.
Ty pilnuj dobze i Bartka i zony,
Nalewaj im gozałki miodem zaprawionej,
Wsak wies, ze my, podobnie tak, jak i panowie