Strona:PL Bogusławski - Cud czyli Krakowiacy i Górale.djvu/29

Ta strona została przepisana.
SPRAWA VII.
(Bardos sam wchodzi ubogo ubrany, nogi łykiem okręcone, z teką na ramieniu: torba jedna z książkami, druga z machiną elektryczną, kałamarz wielki cynowy przewieszony przez ramię, schodzi z góry po lewej stronie podskakując i śpiewa następującą piosnkę:)
ŚPIEWKA.

Świat srogi, świat przewrotny,
Wszystko na opak idzie,
Kto nie wart, pan stokrotny,
A człek poczciwy w biédzie.
Lecz, rozum górę bierze,
Tem sobie życie słodzę,
I ja porosnę w pierze,
Choć dziś bez butów chodzę.
Nie mądry, kto wśród drogi,
Z przestrachu traci męstwo,
Im sroższe ciernie, głogi,
Tem milsze jest zwycięstwo.
Na górze mieszka Sława,
A Szczęście jeszcze wyżej,
Lecz gdy chęć nie ustawa,
Wnet się człek do nich zbliży.
Im srożej Los nas nęka,
Tem mężniej stać mu trzeba;
Kto podle przed nim klęka,
Ten nie wart względów Nieba.
Mnie, chociaż głód dojmuje,
Lecz duszy mej nie szkodzi,
Śpiewaniem biedę truję,
Wesołość troski słodzi.
Prawda, że to wesołość i smutek osładza,
Jednakże nie ze wszystkiem brzuchowi dogadza,
Widziałem dobrze z tej góry wysokiej,