Strona:PL Bogusławski - Cud czyli Krakowiacy i Górale.djvu/31

Ta strona została przepisana.

Kiedy go tylko w przywidzianej marze
Ludziom wystawiacie.
Mamże was jeszcze dźwigać, kiedy sam zgłodniały
Jak trzcina chwieję się cały?

(rzuca książki.)

Precz odemnie przeklęte bestyje!
Figury, Tropy, Sylogizmy, Chryje,
Niech was djabli biorą za teką!
Precz i ty Panie Seneko! –

(rzuca inne książki)

Panie Demostenesie i Panie Platonie,
I ty tak wyszczekany djabli Cyceronie,
A wy najbardziej, wy, gałgańskie dusze,
Owidiusze i Wirgiliusze!
I wy miłostki Safy, ody Horacego,
Coście mnie tylko nauczyły tego
Że sam swoim językiem nie władam,
I choć nie chcę, wierszem gadam.
Cóż mi z tego żem Retor, Poeta, Fizykus,
Kiedym goły jak Bykus?
Za te wszystkie wasze baśnie,
Niech was jasny piorun trzaśnie!
Raczej się głupim, podłym lub filutem zrobić,
Więcej tem można zarobić.
Ten, kto się z wami pobrata,
Nie zda się dzisiaj do świata,
I głodu się nacierpi, i tak w biedę wlézie.
Że mu nie jeden robak dogryzie –
O! jak jest dziwna życia ludzkiego odmiana,