Strona:PL Bogusławski - Cud czyli Krakowiacy i Górale.djvu/45

Ta strona została przepisana.

Pasteze się śmieli z Dosi,
Bo widzieli u niej cosi.
Łapał góral Jemiołuchy,
Skraść mu je chciały dziewuchy,
A ze sidła porusyły,
Same się siatką nakryły.
On tes z niemi, jako s ptaski
Obsed się za te igraski.
Stała panna nad strumykiem,
I nazwała Jonka bykiem,
On za takie bzyćkie słowo,
Nawzajem ją nazwał krową.
Teras płace i nazeka,
Nie nazywaj bykiem cłeka.

Bartłomiej.

Prosiewa teras z nami wspołem na śniadanie,
Potem s sobą o zecy pomówiewa.

Dorota.

Panie
Bryndus, weście za rękę swoję nazeconą,
Wsak ona jus nie długo, będzie wasą zoną.

(Cicho do Basi.)

Dajze mu rękę, ani słowa piśnij.

Stach.

Dziwy,
Ze jesce dotąd zyję.

Bardos (do Stacha.)

Bądź tylko cierpliwy.

Stach.

Ej, daj mi Waspan pokój, niemądry, kto ceka,
Zwłasca wtencas, kiedy mu wej bieda dopieka.