Strona:PL Bogusławski - Cud czyli Krakowiacy i Górale.djvu/7

Ta strona została przepisana.

Wsakci nie umzem od strachu,
Toć górale nie są carci,
A jeźli będą uparci,
Tak ich tu gracko wyćwicem,
Ze się musą wrócić z nicem.

Stach.

Ale jak mi porwą Basię?

Jonek.

Jeśceć im, od tego zasię,
Ale cicho, coś spod góry
Płynie kieby dwaj gąsiory.

Stach.

Ach, to oni pewniusienko.

Jonek.

Nieinacej, mój Stasienko,
Teras widzę doskonale,
Zeć to oni są górale.

(Skacze z drzewa.)
Stach.

Cós tu cynić?

Jonek.

Cós pocniewa?

(myślą.)
Stach.

Oto do ojca pójdziewa,
I, nim górale psypłyną,
Padniem mu do nóg z dziewcyną,
I opowiem moje chęci.