Strona:PL Bogusławski Wojciech - Dzieła dramatyczne 1820-23 t. 1.pdf/211

Ta strona została przepisana.
Fiutynkiewicz.

Co? stara Plotkiewiczowa takich na mnie nazmyślała potwarzy? Oy gdybym mógł wybić iéy tę resztę zębów, żeby niemi przestała dogryzać. Ale ty Magdusiu, mogłażeś temu dać wiarę?

Magdusia.

Móy Fiutyńsiu, wiesz; że twóy Pan sławny iest z swoiéy rozpusty. Niema balu, piiatyki, szulerni, gdzieby się nieznalazł. Łatwo przy podobnym Panu i sługa zepsuć się może. Sądziłam że i ty...

Fiutynkiewicz.

Źle sądziłaś, Magdeczko. Nieznasz ty dobrze ani mnie, ani moiego Pana. Walery iest wesoły, zabawny, umizgus, zwyczaynie, iak każdy młody. Długów ma po uszy, wierzycielów pełny przedpokóy; co u iednego pożyczy to drugiemu odda; ale żadnego niewypchnie, ale kocha honor, iest ludzki, miłosierny, ostatni półzłotek odda ubogiemu: a za co go naybardziéy lubię, nigdy źle o nikim nie mówi i nienawidzi tych wszystkich którzy cudzą sławę nicuią.

Magdusia.

O iak go tu przeciwnie wszyscy maluią a osobliwie Pani Plotkiewiczowa, i iéy córka Pani Wydrzyźnialska. Niema niegodziwości którychby na niego nieplotły, a nasz Pan Starosta tak ślepo wszystkiemu wierzy, że zakazał swoiéy córce, aby