Co? stara Plotkiewiczowa takich na mnie nazmyślała potwarzy? Oy gdybym mógł wybić iéy tę resztę zębów, żeby niemi przestała dogryzać. Ale ty Magdusiu, mogłażeś temu dać wiarę?
Móy Fiutyńsiu, wiesz; że twóy Pan sławny iest z swoiéy rozpusty. Niema balu, piiatyki, szulerni, gdzieby się nieznalazł. Łatwo przy podobnym Panu i sługa zepsuć się może. Sądziłam że i ty...
Źle sądziłaś, Magdeczko. Nieznasz ty dobrze ani mnie, ani moiego Pana. Walery iest wesoły, zabawny, umizgus, zwyczaynie, iak każdy młody. Długów ma po uszy, wierzycielów pełny przedpokóy; co u iednego pożyczy to drugiemu odda; ale żadnego niewypchnie, ale kocha honor, iest ludzki, miłosierny, ostatni półzłotek odda ubogiemu: a za co go naybardziéy lubię, nigdy źle o nikim nie mówi i nienawidzi tych wszystkich którzy cudzą sławę nicuią.
O iak go tu przeciwnie wszyscy maluią a osobliwie Pani Plotkiewiczowa, i iéy córka Pani Wydrzyźnialska. Niema niegodziwości którychby na niego nieplotły, a nasz Pan Starosta tak ślepo wszystkiemu wierzy, że zakazał swoiéy córce, aby