Strona:PL Bogusławski Wojciech - Dzieła dramatyczne 1820-23 t. 1.pdf/213

Ta strona została przepisana.

cięż to rodzony brat, a dotego i starszy. Rozumiem że krew sama...

Fiutynkiewicz.

Krew?.. Krew miałaby co znaczyć u Jurysty? alboż to nieznasz Pana Karola, tego świętoszka, który za każdém słowem z morałami wyieżdza a swoiemu bratu radby ostatni grosz wydrzeć? Oy, iest to chowany wilczek, który się łasi a kąsa. Wiemy iuż o tém, że znaczny posag Panny Konstancyi wpadł mu w oczy, i że chciałby odsądzić ieszcze Walerego od téy wielkiéy spuścizny, która spada na nich po Stryiu, Panu Cześniku Bogackim. Słyszałem i to, że moiego Pana niegodziwie przed nim opisał i że rozgniewany starzec przedsięwziął sam tu z Gdańska przyiechać, dla zapisania całego maiątku Panu Karolowi.

Magdusia.

To prawda, że często widzę, iak Pan Karol szepce do ucha Konstancyi a ustawanie na rozpusty twoiego Pana powstaie. Biedna ta Panna nieraz mi łzy z oczu wyciska. Kocha rozpustnika, któregoby przez rozum nienawidzieć powinna, a przymuszona będzie oddać rękę nudnemu Świętoszkowi, od którego serce ią odpycha. Oprócz własnych umartwień, cierpi ieszcze nieznośnie, widząc codzienne oyca swoiego zgryzoty, któremu iéy macocha tyle sprawuie przykrości, że