Ta strona została przepisana.
go, Pana Ramotę mniemanego Poetę, który wszystko krytykuie, a sam nic nierobi bo nic nieumie: mieć co dzień do czynienia z fałszywym bratem, ze starą plotkarką, z młodą wdową kokietką, z opiekunem dziwakiem, który ustawicznie kłóci się z żoną? Słyszeć zawsze plotki, swary, hałasy, wywody, przeklęctwa, wrzaski
(Tu słychać mówiącego za Sceną Pana Starostę).
Nie, Mościa Pani, niepozwolę więcéy téy rozpusty. Ani na krok niewyidziesz mi dziś z domu.
Starościna.
A ia pokażęWaćPanu, że uczynię to, co mi się podoba, i natychmiast wyieżdzam.
Fiutynkiewicz.
O toż masz poranne modlitwy!
Magdusia.
Nieszczęśliwe małżeństwo!
Fiutynkiewicz.
A cóż, czy nielepiéy mieszkać w Żydowskiéy bóżnicy?
Magdusia.
Uciekay czémprędzéy, bo iak cię Starosta zobaczy, domyśli się żeś tu przyszedł od Walerego. Oy miałażebym co słuchać.