I wyciągnął usta w żal zaklęty
I skamieniał, szałem ogarnięty,
I nie wiedział, że nie dni samotne,
Jeno wieki mijają stokrotne.
Ach, nie po to się czerwienię,
Żeby gasić twe pragnienie!
Ona zdawna przez jego kochanie
Nieśmiertelne pozyskała trwanie
I, wtulona w nieuwiędłe liście,
Płomieniała odtąd wiekuiście.
Ach, nie po to się czerwienię,
Żeby gasić twe pragnienie!
A on w mgłę się rozcieńczył obladłą,
Ciało jego już w nic się rozpadło,
Jeno ustom, by mogły całować,
Wolno było w ogrodzie wiekować.
Ach, nie po to się czerwienię,
Żeby gasić twe pragnienie!
I śpiewały te usta do wiśni:
„Brak nam oczu. Cóż ślepcom się przyśni?
„Lecz, cokolwiek nam sądzono w niebie,
„Nie przestaniem należeć do ciebie!”
Ach, nie po to się czerwienię,
Żeby gasić twe pragnienie!