Strona:PL Bolesław Leśmian-Dziejba leśna.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

DRESZCZE NASZE U WARG SIĘ SPOTKAŁY


Dreszcze nasze u warg się spotkały. Powieki
Zwarły się, by nie widzieć nic oprócz rozkoszy,
Co, po ciemku zrodzona, śni pożar daleki
Sadów, gdzie ptak śpiewając ognia się nie płoszy.
Nie domknąłem twej wrótni, upuściłem róże
W twym progu — i zaledwo w snów i pieszczot przerwie
Widzę je wraz z mieczami aniołów w lazurze,
Z których żaden od ust mię twoich nie oderwie!
A czas nastał. Idąca do lasu przez drogę
Śmierć mnie woła. Napróżno! Umrzeć już nie mogę!...

Razem z tobą w rozkoszy i kwiatach zaryty,
Choćby nade mną nagła wyrosła mogiła,
Skrawka ziemi, gdzie miłość do snu mnie złożyła,
Nie opuszczę, by odejść w nieznane błękity!
Nie zamienię snu mego na sen wiekuisty,
Bogom, zeszłym do jaru — tam, gdzie moja chata,
Nie oddam łąk, ścielących swój dywan kwiecisty
Dla ciał dwojga, co uszły potęgom wszechświata!
A czas nastał. Wpatrzona w chmur naokół trwogę.
Śmierć mnie woła. Napróżno! Umrzeć już nie mogę!

Słońce na duchy nasze, dla nieba zbyteczne,
A dzielące z kwiatami swój czar i przewinę,