Strona:PL Bolesław Leśmian-Dziejba leśna.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

Na niej, jak na upchanej nicością pościółce,
Głowę do snu utrwalę na dowód pogardy
Dla tych zgręzów pogańskich! Sen będę miał twardy!

(Układa głowę na piersiach dziewczyny i nogi przed się wyciąga)

I przez sen będę chwalił bezmiar Twej wszechmocy —
Śnij mi się, Boże wielki, śnij mi się tej nocy!

(Szepce modlitwy i zasypia)


Z głębi mroku — z najdalszych zmierzchów grobowca — wyłaniają się nagle dwie nieokreślone w swych zarysach postaci, które w miarę zbliżania się do śpiącego określają się coraz wyraźniej i pośpieszniej w swych kształtach. To — Amazarak i Azaradel. Obydwaj przyglądają się św. Makaremu.

AZARADEL

Śpi.

AMAZARAK

I myśli, że właśnie sam Bóg mu się marzy
A śni mu się — nic z Boga — coś z człeka — twarz twarzy,
Złuda do powszedniego dla śpiących użytku, —
Bóg prawdziwy dla świata jest przedmiotem zbytku.

AZARADEL

Nogi przed się wyciągnął — dość krępe w budowie.
Nicość ma za podnóżek, trupa — za wezgłowie.

AMAZARAK

I co to za karczemny do trupa stosunek!
Chrapać na zmarłej piersi, co śni pocałunek!