Ta strona została uwierzytelniona.
Twój bóg nazbyt jest nigdzie, mój — na podorędziu.
Spójrz — światła już się burzą! W słońcu mi do twarzy!
Lubię w niem się zazłocić! Niech się pierś pojarzy!
I lubię kędziorami niepotrzebnie wstrząsać,
Śmiać się i nic nie wiedzieć i na świat się dąsać.
I nim stało się właśnie to, co mię pokładło
Na ziemi...
Co się stało?
To, że wszystko zbladło!
Było tak: dajmy na to, że las się kołysze
W tem miejscu — nie gdzieindziej...
Słyszysz szumy?
Słyszę —
Choć brak lasu...