Strona:PL Bolesław Leśmian-Dziejba leśna.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.
DZIEWCZYNA

Twój bóg nazbyt jest nigdzie, mój — na podorędziu.

(Wskazuje otwór, słońcem zalany)

Spójrz — światła już się burzą! W słońcu mi do twarzy!

(Osłania zlekka piersi)


Lubię w niem się zazłocić! Niech się pierś pojarzy!
I lubię kędziorami niepotrzebnie wstrząsać,
Śmiać się i nic nie wiedzieć i na świat się dąsać.
I nim stało się właśnie to, co mię pokładło
Na ziemi...

MAKARY

Co się stało?

DZIEWCZYNA

To, że wszystko zbladło!

(Robi kilka kroków w głąb grobowca)

Było tak: dajmy na to, że las się kołysze

(Uderza stopą w ziemię)

W tem miejscu — nie gdzieindziej...

(Rozlega się szum leśny)

Słyszysz szumy?

MAKARY

Słyszę —
Choć brak lasu...