Strona:PL Bolesław Leśmian-Dziejba leśna.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu w tem miejscu — mniej więcej — mniej więcej
Stali chłopcy, pieszczoty spragnieni dziewczęcej,

(Sama się cofa naprzeciw — w lewą stronę grobowca i uderza stopą o ziemię)

A ja stałam tu właśnie! Tu była snu zaródź.
Las dział się.

(do Makarego)

Dziej się prędzej! Rzuć piłkę! Nie marudź!

MAKARY (rzuca piłkę)

O, Boże!

DZIEWCZYNA (łapiąc piłkę)

Jeden z chłopców wpatrzony niezłomnie
Zawołał: Jeśli kochasz — rzuć piłkę wprost do mnie!

MAKARY

I rzuciłaś?

DZIEWCZYNA (rzuca weń piłką)

Rzuciłam, a on się zasmucił!
Nie dowierzał rzutowi i, blednąc, odrzucił.
No, odrzuć! Czemu zwlekasz?

MAKARY (odrzucając w zadumie piłkę)

Coś we mnie się mroczy...

DZIEWCZYNA (łapiąc piłkę)

Oczy masz takie trudne! Poprostu — nie oczy!
Rzekłam chłopcu: Jeżeli tę piłkę dla ciebie