Strona:PL Bolesław Leśmian-Napój cienisty.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

— Idź w koło — idź w półkole...
Idź miedzą poprzez pole, —
I rozpaloną głowę
Burzliwych pełną zórz,
Na maki purpurowe,
Mijając chabry, złóż!
Traw zieleń, błękit nieba
Raz jeszcze ujrzeć trzeba...
Przypomnieć jeszcze raz
Świat wokół nas...

— Widziałem sny ogromne,
Lecz już ich nie przypomnę.
Wiosenne spadły deszcze,
A niema moich snów!
Raz jeszcze i raz jeszcze
O makach w polu mów!
Bądź dla mnie — jako ruczaj,
Głębiny mnie nauczaj —
I wędrowania w dal,
I szmeru fal!

— Nie jestem ja ruczajem
W dolinie poza gajem,
Lecz w lesie — nagłym kwiatem
Zakwitnę do twych stóp.
To — wszystko! Nic — pozatem!
Pozatem — mgła i grób...
Patrz w sady — łąki — lasy,
Jak w kres po wszystkie czasy!
Patrz we mnie, jako w zdrój, —
Kochanku mój!