SŁOWA DO PIEŚNI BEZ SŁÓW
Kto cię odmłodzi, żywocie wieczny? Sam się przeinacz!
Razem z chmurą się spłomień w zórź[1] szkarłatnej zagęstce.
A ja — obłędny nieistniejących zdarzeń wspominacz —
Bywam tobie najbliższy tylko we śnie i w klęsce...
Nie było dolin — a jednak smutek stał się w dolinie...
I choć wróżek nie było — w mgłach mówiono o wróżce...
Brzegiem obłoków fijolet płynie. Myśli, że płynie.
Sen się boczy na tego świateł w nicość rozprószcę.
W odmętach nocy niech ciał się strzeże bezbronne ciało,
Niech swe losy przesłania bylejakim błękitem.
W moim ogrodzie coś się znagliło i zaszemrało, —
Zaszemrało, jakgdyby ktoś się rozstał z niebytem.
Znam ja na pamięć jedną dziewczynę... Znam jej westchnienia
I mym ustom uległość pieszczotliwie zawiłą.
Nic w niej nie było, oprócz uśmiechu i przeznaczenia, —
I kochałem ją za to, że nic więcej nie było.
Znam taką duszę, co, cmentarniejąc nie do poznania,
Sztuczną różę w śmierć niosła... Była niegdyś różystką...
Skąd ten świat cały? — I róże sztuczne?... I czyjeś łkania?
I ja — w świecie, — i ptaki — i pogrzeby — i wszystko?
- ↑ Błąd w druku; powinno być – zórz.