Które nieśmiertelności — gdy je zjesz — udziela.
Nie dopuszcza nikogo — podstępny i silny,
A pięść ma tak skuteczną, jak ten głaz mogilny!...“
Do pierwszego Macieja drugi Maciej prawi:
— „Mam i ja — pięść, co z wrogiem niedługo się bawi...
Pódźwa z Czmurem się zmierzyć! Ty — w ślad, ja — na czele.
Przymarnimy go nieco — i odbierzem ziele“. —
I poszli. — A szli wpoprzek — i wprzód — i ukosem,
Już zawczasu się srożąc pod gołym niebiosem,
Jak mówią w tym powiecie, gdzie mimo zwyczaju
Niebo jest — Bóg wie czemu — męskiego rodzaju.
Po obłokach — po pniakach — po jarach — szli, skacząc
I Czmurowi zaocznie i trafnie sobacząc!
Słońce, przez żyłkowane przeświecając liście,
Na sękach się rozpryska — różnie i zdziebliście —
I, światłem obszerniejąc, rozprasza się po to,
By na trawę ruchliwą nawiać — nic i złoto.
Gil na dęba wierzchołku tak odlegle śpiewa,
Że czuć w śpiewie wysokość szumiącego drzewa,
A w jarach, skąd się zieleń wynurza, jak z wora,
Po wczorajszej ulewie — zieleń przez sen chora
Na blady niedorozwój srebra w swej głębinie,
Mętem przeciw własnemu usrebrnieniu płynie.
Skoro Czmur dwuch Maciejów zaoczył zdaleka, —
Czarami się najeżył — i nieludzko czeka...
Idą. — Już się zbliżyli. — Czmur w słońcu się biesi, —
Gębę do nich wykrzywia: „A wy tu — skądesi?“ —
Strona:PL Bolesław Leśmian-Napój cienisty.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.