Strona:PL Bolesław Leśmian-Napój cienisty.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

Chociaż trwoga to — płonna, lecz myśl niebezwiedna:
Pewniejsze dwie wieczności, niźli wieczność — jedna.
Dość Ci, Boże, źdźbło małe tego ziela spożyć,
By do drugiej wieczności bez uszczerbku dożyć.
Kto zasłużył na ziele — niech się niem odświeży.
Bogu się nieśmiertelność — nam się Bóg należy.
Włącz ten dar, Płaczyboże, do Twych w niebie dziejów
I od czasu czasu[1] wspomnij dwuch Maciejów!“ —

Wziął Płaczybóg podarek z tym bożym uśmiechem,
Co sprawił, że las z większym zieleniał pośpiechem,
I rzekł: „Dar to — nielada, i skarb — nie drobnota —
I pewne przedłużenie wiecznego żywota!
Czemże was wynagrodzę — jaką z nieba chwałą
Za to, co się w tej chwili we wszechświecie stało!
Nic nigdzie nie posiadam, sam jestem — samiustek
W pośród ziemskiej niedoli i zaziemskich pustek.
Trzeba w płacz mój na ślepo, z całych sił uwierzyć,
By chcieć ze mną żyć razem, albo razem — nie żyć.
Na krańcach mego płaczu będę na was czekał.
Nie zwlekajcie zbyt długo. Ja — nie będę zwlekał...“

I odszedł w sen za snami, by z tem zielem w dłoni
Zniknąć w jednej i w drugiej niebiosów ustroni.

Rzekł Maciej do Macieja: „Z ran moich niemało
Podczas rozmowy z Bogiem krwi się w świat przelało“.
I na nogach się zachwiał i bardzo niezgrabny
Na trawę się wywrócił bokiem, jak wóz drabny.
Drugi Maciej na ból swój boczył się i srożył,
Lecz — by ciału dogodzić — obok się ułożył.
Rzekł jeden: „Czemuś taki srebrniasty na licu,
Jakbyś gębę przed chwilą wytarzał w księżycu?“


  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – od czasu do czasu.