Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jak szelest suchego papieru. Oczy jej zapadły się tak głęboko, że nie było ich widać. Twarz pokryta była mchem siwym, a na brodzie wyrastał grzyb, muchomorem zwany. Co chwila kościstą dłonią głaskała swój muchomor, jakby się chciała przekonać, czy tkwi jeszcze na miejscu i czy dobrze rośnie. Sądząc na oko, miała chyba lat tysiąc zgórą.
»Czemu mię budzisz?« - spytałem.
»Budzę, aby cię uprzedzić o niebezpieczeństwie« - zaszemrała staruszka.
»Kto jesteś?« - rzekłem głosem znużonym i sennym.
»Zdziwisz się, gdy powiem, kto jestem - zaszemrała znowu staruszka. - Jestem matką Degiala, lecz mam dla ciebie litość i życzliwość. Mąż mój był słynnym w mieście szewcem. Gdy Degial na świat przyszedł, ucieszyłam się, myśląc, że będzie godnym swego ojca następcą i zajmie się uczciwym i szlachetnym rzemiosłem szewckim. Lecz Degialek już w ósmym roku swego życia był dziwakiem, zawracał głowę cudami i czarami, okazywał pogardę dla swych własnych rodziców i oświadczył stanowczo, że woli zostać duchem niewidzialnym, aniżeli najsłynniejszym w mieście szewcem. I ja i mój mąż drwiliśmy z jego zamiarów i błagaliśmy, aby się zajął pracą sumienną, uczciwą i szlachetną. Lecz był uparty, nie zważał na nasze drwiny i błagania i twierdził, iż czuje w sobie powołanie do sztuki czarnoksięskiej. Daremnie i ja i mój mąż nieboszczyk tłumaczyliśmy mu codziennie, iż powinien słuchać naszych rad doświadczonych i uczyć się rzemiosła szewckiego. Nie chciał się uczyć i dzięki wrodzonym zdolnościom czarnoksięskim z dniem każdym stawał się dla nas coraz bardziej niewidzialny. Degialek od dziecka nienawidził ludzi, zwierząt i roślin. Kochał tylko muzykę. W pokoju swym nagromadził tysiące rozmaitych gongów i uderzał w nie po całych dniach i nocach. Nieustanne brzmienia gongów odbierały sen mnie i mojemu mężowi nieboszczykowi. Spędzaliśmy noce bezsenne, które nas wycieńczyły i pozbawiły sił do pracy. To też dnia pewnego i ja i mój mąż nieboszczyk tak rzekliśmy do Degiala: »Niedobry synu, nietylko stajesz się dla nas coraz bardziej niewidzialny, lecz nadomiar złego odbierasz nam sen dźwiękami gongów i narażasz nas na wycieńczenie i chorobę. Prosimy cię oboje, abyś zaniechał gry na gongach i abyś przestał stawać się niewidzialnym. Jeśli nadal będziesz trwał w uporze i nieposłuszeństwie, wyrzekamy się ciebie na wieki! Nie chcemy mieć bowiem syna niewidzialnego, który nic innego