Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 051.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Podziękowałem matce Degiala za dobrą radę. Zabolało mię wprawdzie to, że ratując siebie, ratuję jednocześnie Hindbada, przedłużając jego szczęście i chwałę. Wolałem jednak przyczynić się mimowoli do jego chwały i szczęścia, aniżeli znaleźć się z nim w jednym grobie.
Pożegnałem staruszkę i co tchu pobiegłem na brzeg morza.
Stał tam rzeczywiście okręt, który za chwilę miał do Bagdadu odpłynąć.
Siadłem na okręt i wkrótce wypłynąłem na morze, oddalając się coraz bardziej od brzegów wyspy króla Miraża.
Dopłynąłem szczęśliwie do samej Balsory bez żadnych przygód i wypadków. Z Balsory udałem się konno wprost do Bagdadu. Widok miasta rodzinnego napełnił mię radością. Przynagliłem konia do biegu i wkrótce stanąłem przed moim pałacem. Wbiegłem do pałacu i zastałem wuja Tarabuka przy stole. Siedział i kończył właśnie wiersz pod tytułem: Topola wpośród pola. Chciałem go uścisnąć, lecz wuj Tarabuk zawołał:
»Bądź cierpliwy i nie przerywaj mi natchnienia. Stój za mną dopóty, dopóki nie skończę wiersza, w którym opisuję pewną topolę, stojącą samotnie na samym środku pewnego pola«.
Stałem cierpliwie, czekając, aż wuj Tarabuk wiersz swój ukończy. Wuj Tarabuk ukończył wreszcie, położył pod wierszem swój podpis i wówczas dopiero rzucił mi się na szyję.
»Więc powróciłeś, mój drogi, mój jedyny siostrzeńcze! - wołał ze łzami w oczach. - Myślałem, żeś zginął w krajach nieznanych. Niepokoiłem się o ciebie niezmiernie. Jedyną pociechą było dla mnie pisanie wierszy. Nie udało mi się wprawdzie wyłowić z morza moich rękopisów, lecz zato napisałem tyle nowych wierszy, żem zupełnie o dawnych zapomniał. Wróciła mi moja wesołość i równowaga ducha. Już wymawiam słowa całkowicie, zamiast je urywać na środkowych sylabach. Zresztą od czasu twego wyjazdu nic nowego nie zaszło. Wszystko po staremu. Skarby swoje i majątki zastałeś w porządku i w całości. Masz, jak dawniej, sto pałaców, sto ogrodów, sto worów złota i sto beczek srebra. Zginął tylko trzonowy ząb twego pradziada. Złodziej w nocy wdarł się do pałacu, lecz nie zdążył ukraść nic, prócz szkatułki hebanowej ze zbolałym zębem twego pradziada. Przyłapałem go na gorącym uczynku, lecz uciekł przez okno i niezdołałem go dogonić«.
Zmartwiła mię bardzo strata zęba pamiątkowego i wuj Tarabuk z wła-