Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 067.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tego w nowym otworze zauważyłem światło różowe, które oślepiło nagle moje oczy i wzbudziło większą jeszcze ciekawość.
Odsunąłem w bok pień drzewny i, zanim wrócił na miejsce, wbiegłem przez otwór w ową różową światłość. Drzwi same zamknęły się za mną, to znaczy, iż pień powrócił na dawne miejsce.
Rozejrzałem się dokoła i zdumienie moje nie miało granic! Znajdowałem się oto w cudownej komnacie pałacowej, zalanej różowem światłem lamp, które, wisząc u stropu, kołysały się rytmicznie, jakby w takt niesłyszalnej muzyki. W głębi komnaty stała złocista otomana, a na niej spoczywała piękna królewna, która właśnie, paląc nargile, ziewała tak czarownie, że nie mogłem oderwać oczu od jej wdzięcznych i porywająco słodkich poziewań.
Przed królewną, obok otomany, stał złoty stolik. Na złotym stoliku tkwił złoty półmisek, na złotym półmisku leżało kilka diamentów, w których natychmiast poznałem diamenty z wiadomej mi kotliny. Królewna spojrzała na mnie i ziewnęła rozkosznie. Oczarowany i ośmielony tem niezaprzeczenie rozkosznem ziewnięciem, zbliżyłem się do niej o krok jeden. Tym razem królewna ziewnęła bardzo gościnnie i zachęcająco.
Odpowiedziałem na ziewnięcie uprzejmem skinieniem głowy i przyklękłem na jedno kolano, aby powitać królewnę, która, jak się domyśliłem, była napewno królewną nie z tej, to z innej bajki.
Widząc, że uklękłem, królewna ziewnęła radośnie i białą, cudną rączką przesłoniła niezwłocznie wpół otwarte usta, jakby na znak, iż radość, którą mi okazała, była mimowolna i nieumyślna. Zrozumiałem ten ruch królewny i, powstawszy z kolan, zbliżyłem się jeszcze o krok jeden.
»Naucz mię - szepnąłem - naucz mię twego imienia, bo jest mi tak samo nieznane, jak ty i twoja dusza i dźwięk twego głosu!«
Królewna w odpowiedzi ziewnęła wymijająco.
»Powiedz, kim jesteś? - szeptałem nadal. - Skąd pochodzisz? Czemu przebywasz w dziupli, która należy do olbrzymiego Roka? Jakie są twe przeznaczenia?«
Królewna ziewnęła tajemniczo i, wziąwszy z talerza jeden z diamentów, wsunęła go do ust, zgryzła dość łakomie i przełknęła.
Zdumiony - cofnąłem się o krok i zawołałem:
»Co czynisz, nieoględna! Połknięty diament może twój królewski żołądek przyprawić o niestrawność śmiertelną! Niechże posłyszę dźwięk