Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 071.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Czyś oszalał? - wołała Najdroższa. - Nie biorę do ust nic, prócz diamentów. Zapomniałeś już o moich nawyknieniach. Obiecywałeś mi góry diamentów, daj mi przynajmniej choć jeden, niewielki pagórek, choć garść, choć garsteczkę!«
Byłem zrozpaczony. Najdroższa słabła i nikła mi w oczach. Na szczęście dotarliśmy wkrótce do krańców wyspy. Na brzegu stał właśnie okręt, który za chwilę miał odpłynąć. Zgasiliśmy latarkę-plotkarkę i wbiegliśmy na pokład. Spotkał nas kapitan okrętu, który miał na palcu sygnet ze sporym brylantem. Podał właśnie na powitanie mojej Najdroższej dłoń, obciążoną sygnetem. W okamgnieniu Najdroższa przywarła swe usteczka do sygnetu i, odgryzłszy brylant, połknęła go ze smakiem.
»Nieco kwaskawy - zauważyła, mlaskając językiem - ale jestem tak głodna, że nie mogę zwracać uwagi na takie niedobory«.
Poczerwieniałem ze wstydu, zaś kapitan zbladł zapewne ze zdziwienia.
»Kapitanie - rzekłem - przepraszam cię za to, co ci się przytrafiło. Zwrócę ci po powrocie do Bagdadu brylant tej samej wartości. Żona moja ma taki dziwny ustrój żołądka, że nie znosi innych potraw, prócz diamentów«.
Kapitan uśmiechnął się, gdyż widocznie podziałał nań wzrok Najdroższej. Czułem, że budzi się w nim miłość dla królewny.
»Nic nie szkodzi, nic nie szkodzi! - rzekł nieco zmieszany. - Mam nadzieję, że na moim okręcie nie zbraknie diamentów dla wykarmienia tak czarownej królewny, bo jestem pewien, że żona pańska jest królewną nie z tej, to z innej bajki«.
»Zgadłeś, kapitanie! - odrzekłem radośnie. - Prawdziwa to królewna, która posiada tysiąc nieznanych mi jeszcze zalet, i jedną tylko znaną mi wadę - połykania diamentów«.
»Nie jest to wada, jeno raczej czar, urok, powab lub coś w tym rodzaju« - odpowiedział kapitan.
»Właśnie, właśnie - coś w tym rodzaju!« - potwierdziłem z pośpiechem. Czyż mam szczegół po szczególe opisywać nasz pobyt na okręcie? Straszny to był pobyt! Powietrze morskie podnieciło apetyt mojej Najdroższej. Apetyt ten urósł do rozmiarów zatrważających. Nikt chyba nigdy nie spotkał się z tak wygórowanym apetytem! Cała załoga była w trwodze. Brylanty ginęły na okręcie z niezwykłą szybkością. Najdroższa poprostu zębami wydzierała je z pierścionków i połykała