Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w życiu rozmaite przysługi i w danym razie z jej pomocą potrafię zaopatrzyć swe plecy w owo drogocenne brzemię«.
Kupiec podbiegł do wybranej skrzyni i stwierdziłem naocznie, iż bez żadnego wysiłku wziął ją na plecy i, nieznacznie z nadmiernej radości popląsując, zbliżył się do drzwi, zrobił nagły, zapewne pożegnalny piruet i znikł we drzwiach raz na zawsze. Opuściłem skarbiec podziemny i wróciłem do pałacu aby powitać wuja Tarabuka. Niestety - trudno go było powitać. Miał wzrok obłędny i ruchy rąk dziwaczne. Długom się przyglądał tym ruchom, aż wreszcie domyśliłem się, iż wuj Tarabuk naśladuje rękami ruchy praczek w chwili, gdy piorą bieliznę. Rozmowa z wujem Tarabukiem potwierdziła moje domysły, gdyż co chwila i zgoła zbytecznie wtrącał do rozmowy słowo prać w rozmaitych kształtach i postaciach.
»Skądże wracasz mój sprany Sindbadzie? - zapytał, błędnie spoglądając mi w oczy. - Jakież przygody i przepierki spotkały cię w podróży? Pewno cię życie gnębiło i prało, bo jesteś nieco przyblady«.
»Nie, drogi wuju, życie mię wcale nie zgnębiło. Raczej gnębi mię to, że w tobie, zamiast dawnej wesołości, widzę jakąś smutnawość, inakszość i nieswojość«...
»Pójdź-że w moje objęcia, abym ci ten pysk ucałował i sprał« - zawołał nagle wuj Tarabuk.
Wyznam iż obietnica sprania mego pyska nieco pogmatwała i zastanowiła moje kroki, z których pomocą miałem się właśnie przedostać do objęć mego wuja.
»Powiedz mi, wuju, co znaczą te dziwne a jednostajne dodatki czy też wtręty do zdań, które stale posiadają tę lub inną wspólnotę ze słowem prać? Czemu, na ten przykład, nazwałeś mię spranym, zanim jeszcze wykazałeś niezaprzeczoną chęć sprania mego pyska?
»Spranym - odrzekł wuj - nazwałem cię zapewne dlatego, że powracasz z podróży morskiej i przypuszczam, że morze w ten lub inny sposób dało ci się we znaki. W zdaniu zaś sprać pysk, użyłem tego słowa w znaczeniu poufnie pieszczotliwem, zamiast ucałować mocno, z całych sił i bez żadnej ceremonji. A zresztą wyznam ci szczerze, iż nie zupełnie zdaję sobie sprawę z onych pralnianych określeń. Nawijają mi się na język same przez się i mam przytem nieodparte wrażenie, iż całe nasze życie na tym padole płaczu jest jednym nieustannym przepier-