Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 078.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzał znowu, tym razem nie ukosem, jeno wręcz - wytrzeszczonemi oczyma. Pergaminowe rękopisy wuja wyprane docna ze wszystkich liter, nadzwyczaj starannie wyprasowane - i elegancko, odświętnie, niemal po balowemu sztywne od krochmalu leżały w kufrze - jeden na drugim - spiętrzone w sposób, w jaki zwykle piętrzy się wyprana, wyprasowana i wykrochmalona bielizna. Bił od nich ciepły jeszcze, przyjemny a osobliwy zapach czystości, uzyskanej mydlinami, krochmalem i gorącem żelazkiem. Zbliska robiły wrażenie sztywnych gorsów od koszul, z dalszej nieco, aczkolwiek umiarkowanej odległości, zdawały się stosami chustek do nosa, a z jeszcze dalszego stanowiska miały całkowity pozór najrozmaitszej bielizny.
»Ratunku! - jęknął wuj Tarabuk. - Jestem zgubiony na całe lata! O! cóżeś uczyniła ze mną, niedobra kobiecino! Czyż nie wskazałem ci prawego kufra?«
»Lewą rękę podniósł pan do góry, więc pomyślałam, że o lewym kufrze mowa«.
»Trzebaż mi było przyjść na świat mańkutem! - rozpaczał wuj Tarabuk. - Czyż nie umiesz, niedobra kobiecino, odróżnić bielizny od nie bielizny? No, powiedz sama, czy tak wygląda bielizna?«
»To prawda, że nigdy bielizna aż tak nie wygląda - zauważyła rezolutnie kobiecina. - To też długo miarkowałam i nijak zmiarkować nie mogłam, którą część swej osoby przyodziewa jaśnie pan w te zbytki? Bo - ani się tem osłonić, ani się w to wystroić. Ale potem z mnóstwa onych plamek wymiarkowałam, że to pewnikiem jakieś śliniaczki, abo i co innego«.
»Precz z moich oczu! - zawołał gniewnie wuj Tarabuk. - Nie chcę cię widzieć nigdy, rozumiesz? Nigdy!«
Kobiecina wielce zasmucona opuściła pokój, a wuj Tarabuk przez dni kilka załamywał dłonie i płakał gorzkiemi łzami. Pozbawiono go nagle wszystkich rymowanych utworów, które były płodem długiej i wytrwałej pracy. Rozpacz wuja była tak wielka, iż umysł jego, jak się sam wyraził, zsunął mu się nieco na bakier. Tu właśnie tkwiła przyczyna, dla której wuj Tarabuk mimowoli i bezwiednie, dzięki osobliwej chorobie - spowodowanej nieludzką rozpaczą - wyposażał każde zdanie w słowa, zaczerpnięte z pracznictwa.
Chciałem go rozerwać opowiadaniem moich przygód, ale nadaremnie! Wuj Tarabuk nie mógł skupić uwagi na żadnym przedmiocie. Uwaga