Strona:PL Bolesław Leśmian-Przygody Sindbada żeglarza 081.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bisz, że się nie zapierasz. W każdym razie stokroć jest lepiej niedopierać się, niż zapierać. Kiedyż odjeżdżasz?«
»Natychmiast«.
»A więc - do widzenia!«
»Do widzenia!«
Tegoż dnia byłem w Balsorze, a nazajutrz olbrzymi okręt unosił mię po morzu do krajów nieznanych.
Dzień był tak upalny, że kapitan postanowił po kilku godzinach podróży przybić chwilowo do brzegu, ażeby dać możność załodze gwoli ochłodzie zażycia kąpieli morskiej. Całae[1] tedy załoga wysiadła na brzeg i po chwili setka obnażonych ciał ludzkich z radością pogrążyła się w wodzie.
Obnażyłem się na ostatku i ja i, złożywszy ubranie na brzegu, wskoczyłem do wody i dałem nura, gdyż pływać umiałem doskonale.
Podczas, gdym się kąpał, Djabeł Morski wypłynął nagle na brzeg i poskoczył na brzuchu wprost do mego ubrania. Domyśliłem się, iż chce znów włożyć mi do kieszeni ów list przeklęty, który mi tylu klęsk i nieszczęść przyczynił. Odpłynąłem jednak zbyt daleko od brzegu i nie mogłem już mu wczas przeszkodzić. W pierwszej chwili miałem zamiar okrzykiem zwołać na pomoc całą załogę, lecz w porę powściągnąłem się od owego okrzyku. Znajomość moja z Djabłem Morskim mogła, jak zazwyczaj, zbudzić rozmaite podejrzenia i całą załogę przeciwko mnie usposobić. Albo odwróconoby się ode mnie, albo - co gorzej - poniechanoby mnie na brzegu. Musiałem więc, milcząc patrzeć na to, jak Djabeł Morski pilnie i starannie wsuwa do mojej kieszeni znany mi dobrze list, a potem bezkarnie wraca do morza, aby się w niem pogrążyć.
Tymczasem kapitan dał znak, iż kąpiel skończona. Wdzieliśmy na się swe ubrania i co prędzej wróciliśmy na pokład.
Nie miałem czasu, ani sposobności pozbycia się djabelskiego listu, gdyż marynarze towarzyszyli mi nieustannie, a jeden z nich ujął mię nawet przyjaźnie pod ramię i wesoło wrócił ze mną na pokład.

Wiedziałem, że obecność w kieszeni przeklętego listu wróży mi klęski i nieszczęścia. Cóż jednak miałem począć? Okręt płynął z szybkością błyskawiczną. Nadaremnie starałem się osamotnić. Marynarze poczuli dla mnie szczerą przyjaźń i nie opuszczali mnie nawet na chwilę. Ucie-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Cała.